Amor fati

Problemy, błędy i porażki wydają się być normalnym zjawiskiem w świecie zarządzania projektami i w ... życiu. W praktyce do tego typu doświadczeń podchodzimy w bardzo nieracjonalny sposób: reagując silnymi negatywnymi emocjami, często wręcz złością, prowadzącymi do nieracjonalnych działań i zachowań. Sytuację pogarsza jeszcze kultura, w której żyjemy: kultura optymizmu i sukcesu. Jak więc można poradzić sobie z takim tradycyjnym podejściem do nieprzyjemnych doświadczeń związanych z trudnościami i porażkami? Sięgnijmy poza tradycyjne zarządzanie projektami do … filozofii stoickiej, w starożytności rozumianej jako sztuka życia. Jakie są więc jej rady w odniesieniu do problemów, błędów i porażek?

Pierwsza z nich związana jest z jednym z kluczowych pojęć stoicyzmu: wyobrażeniem. W swojej teorii emocji stoicyzm mówi, że źródłem emocji wcale nie jest samo zdarzenie - w naszym przypadku porażka, czy niepowodzenie - tylko nasze o nim wyobrażenie i nasza ocena. I dopiero to wyobrażenie jest źródłem emocji i późniejszych zachowań. Jak pisał Marek Aureliusz: „Wypadki zewnętrzne duszy nie dotykają. Wszelki niepokój jest skutkiem wewnętrznego sądu”. Przyjrzyjmy się więc tym naszym wyobrażeniom: zawsze możemy je zreinterpretować, zawsze też możemy dokonać innej ich interpretacji. Sztuka życia, to – wg Epikteta - sztuka zarządzania wyobrażeniami.

Można też - zamiast unikać tych negatywnych doświadczeń i wizualizować sukcesy – jak to sugerują współczesne podejścia związane z zapewnieniem sukcesu i szczęścia - zrobić coś zupełnie przeciwnego. Czyli ćwiczenie nazywane przez stoików premeditatio malorum – premedytacja zła. Wyobraźmy sobie wszelkie negatywne konsekwencje danego zdarzenia. Oswójmy się z nim, zamiast go unikać. I szybko okaże się, że wcale nie będą one takie straszne.

Kolejna stoicka rada: zrobienie ćwiczenia: zależne – niezależne. Czyli odróżnienie w analizowanej sytuacji tego, na co faktycznie mamy wpływ, od tego na co wpływu nie mamy. Wpływ zaś mamy jedynie na nasze myśli, wyobrażenia, oceny, na naszą postawę, decyzje, czy determinację. Na wszystko inne – rzeczy niezależne w koncepcji stoików – nie mamy żadnego wpływu. Raz jeszcze Marek Aureliusz: „Po co gniewać się na bieg wypadków. Nic ich to bowiem nie obchodzi”. Przy okazji tego ćwiczenia uświadomimy też sobie, że nasze wyobrażenia o posiadaniu kontroli nad światem i wydarzeniami – także mocno sugerowane przez współczesną kulturę – to zwykła iluzja i kłamstwo.

Wszystko to prowadzi nas do następnej metody: do stoickiej „pogodnej akceptacji” wydarzeń oraz dystansu do tego co dzieje się wokół nas. Pomocne może być tu inne stoickie ćwiczenie: perspektywa kosmiczna. To po prostu spojrzenie na zdarzenia z bardzo odległej, kosmicznej wręcz perspektywy, co pozwoli nadać im właściwy wymiar, a tym samym pomoże odpowiednio do nich podejść i na nie zareagować. Ważne, że mówimy tu o „akceptacji”, a nie o „rezygnacji”. W tym właśnie momencie „Co muszę zrobić” staje się u stoików „Co mam lub chcę zrobić”. Zawsze bowiem – mimo braku wpływu na elementy niezależne mam swobodę i oceny i decyzji, a są to rzeczy zależne.

Wejdźmy teraz na jeszcze wyższy poziom stoickiego radzenia sobie z porażkami i trudnościami. Po dokonaniu reinterpretacji zdarzenia powodującego emocje, po zaakceptowaniu tego, co się nam wydarzyło i po zrozumieniu, że wiele rzeczy, zwłaszcza tych, które oceniamy jako złe lub negatywne są poza naszą kontrolą, możemy zrobić tylko jedno. Po prostu polubić, lub wręcz pokochać rzeczy, które się nam przytrafiają. I w ten sposób wracamy do tytułu felietonu: „amor fati” – to: „kochaj los”.

Przewędrowaliśmy wraz ze stoikami od poznania źródeł emocji, poprzez nasze wyobrażenia, odróżnienie rzeczy zależnych od niezależnych, do pogodnej akceptacji i idei „amor fati”.  To wszystko pomoże nam radzić sobie z porażkami i trudnościami. Sam zresztą miałem ostatnio okazję się o tym przekonać.

Ale jest jeszcze coś. Seneka w tekście „O opatrzności” napisał: „to co wydaje się nieszczęściem, w rzeczywistości nieszczęściem nie jest (…)”. Oraz „wszystko to, co nas przejmuje lękiem i grozą, wychodzi na dobre właśnie tym ludziom, których spotyka”. Co to w praktyce oznacza? Teraz proponuję samodzielne studia filozoficzne. Zapraszam do lektury całego tekstu Seneki – kryje się w nim kolejne podejście do radzenia sobie z problemami i niepowodzeniami.

Stoicka filozofia i stoickie ćwiczenia jako jedna z metod radzenia sobie z projektowymi problemami, błędami i porażkami? A może nie tylko z projektowymi?

Felieton ukazał się w 21 nr Strefy PMI

Znajdź nas na Linked In!