Zarządzanie projektami i sport - XV Konferencja Project Management

W dniach 28-29 listopada 2011, w Centrum Olimpijskim w Warszawie odbyła się XV-ta Konferencja Project Management MEGAPROJEKTY 2011, organizowana przez SPMP (Stowarzyszenie Project Management Polska).

Jak było? Od razu powiem, że inaczej niż na tradycyjnych konferencjach, gdzie zwykle kolejni mówcy, mniej lub bardziej interesująco, opowiadają o tym i owym, związanym, lub nie z tematem konferencji.

Rok 2011 to rok przedolimpijski, a także rok przed EURO 2012, czyli mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Jest to więc dobra okazja, by połączyć świat sportu ze światem zarządzania projektami i zobaczyć, czy takie cechy mistrza sportowego, jak wola walki, wytrwałość, czy cierpliwość są równie istotne dla kierownika projektu. I właśnie ten pomysł: połączenie tych dwóch światów i zaproszenie jako prelegentów na konferencji gwiazd sportu okazał się przysłowiowym strzałem w 10-tkę.

W pierwszej, przed obiadowej części konferencji, zarówno 1-szego, jak i 2-ego dnia mieliśmy więc okazję spotkać się ze znanymi postaciami świata sportu i najpierw wysłuchać ich opowieści o zmaganiach sportowych, a następnie przysłuchiwać się dyskusjom panelowym, w których uczestniczyli także przedstawiciele społeczności kierowników projektów.

Najpierw Krzysztof Hołowczyc, skromnie określający siebie mianem "prostego kierowcy" , opowiadał o swojej pasji do sportu samochodowego, o początkach tej fascynacji, pierwszych startach w wyścigach go-kartów i dalszym przebiegu kariery. O spełnieniu 1-szego marzenia, jakim był start w olsztyńskim Rajdzie Kormorana i kolejnym, jakim było zwycięstwo polskiego kierowcy w Rajdzie Polski. Hołowczyc opowiadał także o współpracy z FSO oraz startach w rajdach zaliczanych do Mistrzostw Europy. Długo będę pamiętał opowieść o tym jak w Rajdzie Niemiec wystartował na oponach deszczowych, co wzbudziło uśmiechy rywali, a po ½ godzinie spadł deszcz, co pozwoliło "Hołkowi" dogonić najgroźniejszego rywala w walce o mistrzowski tytuł. I o tym jak na kilka kilometrów przed metą nastąpiła awaria układu paliwowego, w wyniku czego samochód, którym jechał doszczętnie spłonął, a tytuł mistrza oddalił się bezpowrotnie w tym sezonie. Bo w kolejnym "Hołek" zdołał zrealizować swój cel: zdobycie mistrzostwa Europy.

Równie fascynujące były opowieści mistrza Olimpijskiego z Pekinu w pchnięciu kulą – Tomasza Majewskiego. O początkach w "kanciapie" w Ciechanowie, o kolejnych krokach kariery. No i o tym, że – w przeciwieństwie do "narzędzia" pracy K. Hołowczyca, jego "narzędzie", czyli kula kosztuje maksymalnie 800 PLN i może być wykorzystywana przez 50 lat. Pasjonująca była także analiza startów w trzech najważniejszych imprezach ostatnich lat. W Pekinie na Olimpiadzie już w eliminacjach pokonał rywali i zmodyfikował swój cel: zamiast miejsca na podium był nim złoty medal. Wewnętrzna siła podpowiadała Majewskiemu, że tego dnia jest nie pokonania. Tak się też stało, a wynik 21.51 był jego nowym rekordem życiowym, lepszym od poprzedniego o ponad 1/2metra. Równie dramatyczna była walka o złoty medal na Mistrzostwach Świata w Berlinie w 2009 roku, w której lepszy, dzięki rezultatowi z przedostatniej kolejki okazał się rywal z Niemiec.

Drugiego dnia konferencji świat sportu reprezentowali Karol Jabłoński, czołowy zawodowy sternik regatowy świata, pierwszy polski sternik, który wystartował w regatach Americas Cup oraz Marek Kamiński – polarnik i podróżnik. Marek Kamiński opowiadał i o swoich wyprawach na bieguny, o wyprawach na bieguny z Jaśkiem Melą, a także o przejściu przez pustynię Gibsona. Zdradził też, że rozważa „wyprawę” na sam dół Rowu Mariańskiego, gdzie dotarło do tej pory tylko dwóch ludzi, choć z drugiej strony deklarował, że obecnie jego głównym priorytetem jest rodzina. W pamięci pozostały mi też następujące „złote myśli” Marka Kamińskiego: "Najlepszą nauką jest teoria; a życie jest za krótkie, by uczyć się na błędach" oraz "Lepsza mądra porażka, niż głupi sukces".

Popołudniowa część konferencji dotyczyła już stricte zagadnień zarządzania projektami, choć i tu było coś nietypowego. Każdego dnia konferencji prowadziłem bowiem symulację zarządzania projektami (PoleStar PM Simulation). Szesnaście osób, "odgrywających" różne role: zarządu firmy, menedżera ds. portfela projektów, dyrektora programu, kierowników projektów oraz działu IT walczyło wspólnie o zrealizowanie głównego celu biznesowego firmy PoleStar: uzyskanie jak największych przychodów sieci sprzedaży detalicznej, dzięki realizacji projektów usprawniających jej funkcjonowanie. Emocji było naprawdę dużo. A najważniejsze było to, że dzięki profesjonalnemu podejściu do zarządzania portfelem projektów i poszczególnych projektów, świetnej współpracy w zespole oraz dobrej komunikacji udało się w symulacji pokonać konkurencję i zarobić na czysto ponad 10 milionów dolarów.

Prawda, że było niestandardowo? Za to jak barwnie i ciekawie!

Znajdź nas na Linked In!